Jakże żałośnie ślepi jesteśmy na bezcenny, choć błędnie nazwany, sens i rezultat naszych tak zwanych „nieszczęść”! Dla oka inteligentnego są one najpotężniejszym wpływem, jakiego Wszechkochający Ojciec może użyć, aby nauczyć nas wyrzeczenia się egoistycznego zmysłowości i życia dla duszy. Dla ignorantów, którzy nie widzą nic poza ciałem, jawią się one jako czysta niedola. Szczęście, niewyobrażalne w swej intensywności i wzniosłości, jest naszym przeznaczeniem, a cierpienie musi nas wychowywać ku prawdziwemu życiu — jedyną drogą, przez którą można je osiągnąć, jeśli tylko pozwolimy rozumowi przewodzić.
Jako kolejny przykład błogosławieństw płynących z naszych tzw. klęsk, rzućmy okiem na przejawy dobroci, jakie ukazały się w cielesnym cierpieniu naszego zmarłego brata, doktora Johna Jonesa Botfielda z Illinois, Stany Zjednoczone Ameryki. Doktor był synem stolarza i urodził się w Little Stretton, Shropshire, w 1806 roku. Czytaj dalej